Recenzja filmu

Aurora i archanioł (2008)
Agustín Díaz Yanes
Diego Luna
Victoria Abril

Dzika banda

Na końcu tej zwariowanej wycieczki czeka nas nie lada satysfakcja. Bo "Aurora i archanioł" niebanalnie łączy intelektualną przenikliwość z popkulturowym zacięciem, dynamiczny rytm z portretami
Agustín Díaz Yanes jest bodaj najlepszym z najmniej znanych u nas hiszpańskich reżyserów i najmniej znanym z najlepszych współczesnych twórców z Półwyspu Iberyjskiego. Na polskich ekranach mieliśmy wprawdzie jego ironiczne "Boskie jak diabli", ale już rodzimi dystrybutorzy oszczędzili nam – lepszych skądinąd – "Po śmierci o nas zapomną" i "Kapitana Alatriste’a". Szczęśliwie dziś o Yanesie przypomina firma Vivarto i robi to w najlepszy możliwy sposób – wprowadzając na ekrany "Aurorę i archanioła", film dosadny i poetycki zarazem, obraz brutalny i erotyczny, inteligentny i przewrotny.

Przy nich Thelma i Louise z filmu Ridleya Scotta to grzeczne pensjonarki. Ana (Elena Anaya), Gloria (Victoria Abril), Paloma (Pilar López de Ayala) i Aurora (Ariadna Gil) są przyjaciółkami. Raczej nie znają się ze szkolnej ławy – prędzej z więziennej celi lub też spod jednej z czerwonych latarni. Cztery urokliwe kobietki imają się bowiem wszystkich zajęć związanych z przestępczym półświatkiem: dla pieniędzy zdobywania oddają mężczyznom swoje ponętne ciała, a w międzyczasie planują złodziejskie napady. Ich niespokojna egzystencja zmienia się w jeszcze bardziej burzliwą, gdy Ana nieroztropnie przyjmie oświadczyny meksykańskiego mafiozo, Félixa (José María Yazpik) i wraz z nim wyjedzie do krainy tequili. Jej marzenie o dostatnim życiu skończy się jednak niezbyt szczęśliwie. Wkrótce jej trzy przyjaciółki udadzą się więc do Meksyku, by dokonać zemsty na chamowatym Félixie, a jedynym, kto będzie je w stanie powstrzymać, będzie Gabriel (Diego Luna), gangster o "anielskiej" twarzy dziecka.  

Jeden z bohaterów "Magnolii" Paula Thomasa Andersona mawiał, iż "nie należy mylić dzieci z aniołami". Podobną prawdę, tyle że w odniesieniu do kobiet, powinni przyswoić męscy bohaterowie "Aurory i archanioła" Agustína Díaza Yanesa. Bo w filmie hiszpańskiego reżysera kobiety są nie mniej rezolutne niż pszczółka Maja i z pewnością zdecydowanie bardziej kąśliwe. Nie bez powodu – przychodzi im bowiem żyć w świecie seksistowskich stereotypów, wśród obleśnych macho, mężczyzn zakompleksionych i chętnie odreagowujących swoje kompleksy poprzez agresję. Jesteśmy bowiem w latynoskiej dżungli, gdzie testosteron napędza do życia, seks jest jedyną walutą, jaką kobiety płacić mogą daninę na rzecz mężczyzn, gdzie chłopcy chcą być torreadorami, a dziewczęta mogą co najwyżej tańczyć flamenco.

Yanes wprowadza nas do tego świata i mierzy się z kulturowymi konwencjami. Opowiadając o kobietach, co nie kłaniają się patriarchalnej dominacji, mówi o latynoskiej kulturze zbudowanej na kulcie macho i mającym katolickie korzenie micie kobiety czystej, ale bezwolnej. W świecie jego męskich bohaterów matki są święte niczym Maryja Dziewica, której podobizny wiszą nawet w publicznych szaletach. Pozostałe kobiety to dziwki, przedmioty, seksualne zabawki i służące.

"Aurora i archanioł" nie jest jednak kolejnym filmowym esejem o genderowych ambicjach. Film Yanesa łączy rytm i inteligencję tarantinowskiego kina z subtelną melancholią filmów Almodovara. Efekt jest zachwycający. Historia czterech przyjaciółek skrzy się dyskretnym humorem i wciąga widza w fabularny wir. Choć obraz Yanesa pod pewnymi względami przypomina nowe klasyki kina złodziejskiego, "Ocean's Eleven" czy "Angielską robotę", hiszpańskiemu reżyserowi lepiej wychodzi utrzymywanie nas w napięciu. Głównie dlatego, że autor "Boskiego jak diabli" szanuje swojego widza: zamiast objaśniać akcję, pozwala się w nią zagłębić i poddać rytmowi opowieści. Na końcu tej zwariowanej wycieczki czeka nas nie lada satysfakcja. Bo "Aurora i archanioł" niebanalnie łączy intelektualną przenikliwość z popkulturowym zacięciem, dynamiczny rytm z portretami pełnymi melancholii.  
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones